Aaaa! Ryan Gosling

No i stało się. Czas zwijać żagle: obejrzałam już wszystkie dostępne filmy z Ryanem Goslingiem! Dzisiaj będzie właśnie o Ryanie.

Nasza znajomość rozpoczęła się już dawno (zanim jeszcze rozpoczęła się cała Ryan-omania), bo przy okazji obejrzenia Pamiętnika, czyli kultowego melodramatu, który zna chyba każdy szanująca się „płaczka” filmowa. Po tym filmie mogło być dość niemiło, gdyż Gosling mógł skończyć jak Leonardo DiCaprio – już zawsze kojarzony z rolą tragicznego amanta, nie ważne jak wiele doskonałych i różnorodnych kreacji stworzy. Na (nie)szczęście dla Goslinga „Pamiętnik” nie odbił się, aż tak wielkim echem pośród populacji, a twarz Goslinga nie dostała wśród krytyków łatki nieszczęśliwego kochanka po wieki wieków. Później mogło być już nie tylko… inaczej. Postacie, które wybierał są mocno skomplikowane i problematyczne, jest w nich coś niepokojącego i aż dziw bierze, że aktor z raczej przeciętną twarzą „chłopaka z sąsiedztwa” potrafi ze swoich bohaterów wykreować postacie tak głęboko zapadające w pamięć.

Od czasów Pamiętnika, Gosling nie zagrał w żadnym melodramacie, a przynajmniej melodramacie w dosłownym znaczeniu tego słowa. Bo Gosling grywa w filmach o miłości. Miłości, która jest dziwna (Miłość Larsa), która jest toksyczna (Blue Valentine), zabójcza (Wszystko, co dobre) lub „do bólu” romantyczna (Kocha, Lubi, Szanuje). Każda z tych ról jest tak mocno prawdziwa, że z niecierpliwością czekam, co jeszcze wymyśli. Zaraz po obejrzeniu „Pamiętnika” rzuciłam się na „Miłość Larsa” (swoją drogą, beznadziejne tłumaczenie tytułu; „Lars i prawdziwa dziewczyna” brzmiało o niebo lepiej). Jakże wielkie było zdziwienie, kiedy moim oczom ukazał się niezbyt rozgarnięty (delikatnie mówiąc) Ryan w obciachowych sweterkach a la Kononowicz i z obleśnym wąsikiem a la lata 80. Ten sam Ryan zakochany w plastikowej lalce powszechnie służącej do wiadomych celów, ale będącej dla niego obiektem miłości. Najprawdziwszej i najromantyczniejszej. Ma w swoim dorobku też miłość tragiczną. Jak w opartym na prawdziwych wydarzeniach „Wszystko, co dobre” thrillerze, gdzie z Kirsten Dunst tworzą pozornie zgraną parę, by po czasie przetransformować tą relację w prawdziwy koszmar z tajemniczym zaginięciem i morderstwem w tle. Sytuacja ma się podobnie, choć już bardziej kameralnie, z „Blue Valentine”, w którym wspólnie z Michelle Williams pokazują nam w bardzo zwyczajny sposób najpierw romantyczny początek, a później bardzo smutny koniec miłości pomiędzy dwojgiem ludzi. Mimo że jest to popis tylko dwojga aktorów, to emocje wciskają w fotel. W 2011 roku, tak jakby na przekór wszystkim, Gosling zagrał w typowej, amerykańskiej komedii romantycznej gdzie wcielił się w uwodzicielskiego amanta, a jego obnażony tors wygrał chyba wszystkie konkursy na najlepszy obnażony tors roku. Co tu dużo mówić: emocje też wciskają w fotel, ale inaczej ;-)

Oprócz filmów romantycznych, Gosling stawia też na filmy, gdzie głownym bohaterem jest zagubiona jednostka ludzka. Zagubiona w świecie narkotyków (Half Nelson), zagubiona w świecie depresji (Zostań), w świecie polityki (Idy Marcowe) lub świecie zbrodni (Drive). Zawsze gra główną rolę, a jak nawet nie gra głównej roli, to i tak jest na pierwszym planie. Śmiem nawet przyznać, i to nie jest kokieteria, że w „Idach Marcowych” przyćmiewa samego Cloooneya, a w „Słabym Punkcie” Anthony’ego Hopkinsa! Ha, i nie tylko ja tak twierdze, ale też całe rzesze poważnych krytyków filmowych.

2011 był zdecydowanie rokiem Ryana. Zagrał w trzech doskonałych, szeroko cenionych, produkcjach. Do tego jego role są szalenie różnorodne. Z pewnością nie jest aktorem jednej roli, ani jednej twarzy. Porównując go jeszcze raz do DiCaprio, zwrócę uwagą, że jeżeli idziecie na film z Goslingiem, to możecie być pewni niebanalnego scenariusza, ze skomplikowanych wewnętrznie głównym bohaterem. Obydwaj aktorzy mają doskonałe wyczucie co do wybierania właśnie takich ról.

Jedna myśl w temacie “Aaaa! Ryan Gosling

  1. pojechana pisze:

    Uwielbiam Ryana- co jest dość powszechne :-) Mniej zwyczajne jest to, że zakochałam się w nim (jako aktorze) po Lars and the girl. Też mam ten problem, że widziałam już wszystkie filmy z nim i mimo, że jest bardzo pracowity, wciąż mam wrażenie, że gra za mało ;-) Notebook to jeden z najpiękniejszych wyciskaczy łez jak dla mnie… Znam na pamięć i wciąż uwielbiam oglądać.

    Polubienie

Dodaj komentarz